Coraz większa część ekspertów w Polsce wskazuje, że noszenie maseczek na dworze przestaje mieć sens. W rozmowie z PAP prof. Miłosz Parczewski wskazał, że istnieje wyjątkowo małe ryzyko, że przebywając na dworze wejdziemy w chmurę aerozolu, która zawiera cząstki wirusa. Ta powstaje, kiedy zakażona osoba kicha lub kaszle.
Ekspert dodał, że największe ryzyko zakażenia koronawirusem związane jest właśnie z oddychaniem powietrzem, w którym znajduje się wspomniana „chmura” oraz przy długim i bliskim kontakcie z zakażonym.
„Rozumiem, że rząd się obawia”
Zaznaczył, że na dworze wirus szybko ulega rozproszeniu. Zdaniem eksperta, gdybyśmy słuchali zaleceń, zdjęcie maseczek na świeżym powietrzu było jak najbardziej wskazane. Tymczasem przyznał:
Rozumiem, że rząd obawia się, utrzymując przepis o noszeniu maseczek na zewnątrz, że jak pozwoli się na ich zdjęcie, to nie będą one noszone nigdzie, co jest niestety zrozumiałe.
Uważa on też, że można już rozważać otwarcie ogródków restauracyjnych, ponieważ tzw. zakażenia klastrowe na zewnątrz praktycznie nie mają miejsca. Konieczne byłoby tylko zastosowanie reżimu sanitarnego i odpowiedniej odległości jednego stolika od drugiego.
Prof. Flisiak: Maseczki na zewnątrz nie mają znaczenia
Podobnego zdania w kwestii maseczek jest prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Przypomniał, że od początku epidemii wskazywał, że noszenie ich na zewnątrz ma niewielkie znaczenie jeśli chodzi o zapobieganie zakażeniom. Zauważył:
Jeśli przyjąć, że każda nawet najmniejsza dawka cząstek wirusowych jest groźna, to bylibyśmy nieustannie czymś zakażeni. Właśnie po to organizm posiada mechanizmy odpornościowe, aby poradzić sobie z niewielkimi, rozrzedzonymi ilościami patogenów chorobotwórczych.
Dziś w trakcie konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki poinformował, że obowiązek noszenia maseczek na świeżym powietrzu przestanie obowiązywać 15 maja.
za: PAP